piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 7

*Malfoy's POV*

Przełknąłem głośno ślinę. Co ona tu do cholery robiła tak wcześnie?  Teraz patrzyła w moją stronę tak samo zszokowana jak ja...o nie. O nie! Przecież oni wszyscy myślą, że nie żyję. Drżącą dłonią wymacałem różdżkę nie spuszczając wzroku z Granger. Musiałem to zrobić, inaczej szlama opowiedziałaby wszystkim, że dziwnym trafem ożyłem i błąkam się po korytarzach Hogwartu.
- OBLI...
- Czekaj - nie zdążyłem rzucić zaklęcia, bo usłyszałem cichy, słaby głos wychodzący ze zgarbionego ciała dziewczyny. - Ja...znaczy my, wszystko wiemy. Wiemy, że to była mistyfikacja. - ton jej głosu znów powrócił do przemądrzałego i wyniosłego.
Musiałem mieć dość głupią minę i tak też się czułem.
- Jak to wiecie? Pewnie wasza zakichana Trójca mnie śledziła, co? - prychnąłem zniesmaczony.
- Oczywiście, że nie! Mógłbyś się zachowywać, bo mogę wszystkim powiedzieć. - widocznie się obruszyła, bo założyła ramiona na krzyż. Przy tym ramiączko obsunęło się jej po nagim ramieniu.
Odwróciłem wzrok, na co ona szybko poprawiła bluzkę i zaczerwieniła się.
- Nikomu nie powiesz. Jesteś za cienka. - syknąłem po chwili ciszy. Nie patrzyliśmy na siebie. Granger przez chwilę stała jakby zastanawiając się nad moimi słowami, potem wyprostowała się:
- Ha! No to patrz!
I ruszyła mijając mnie wielkim łukiem. Podążyłem za nią długim korytarzem, ale ona przyspieszyła.
- Granger!
Dziewczyna tylko zaśmiała się dziko i zwiększyła tempo.
- Granger mówię do ciebie! Żądam żebyś się zatrzymała! - wymachiwałem rękoma i aż poczerwieniałem ze złości. Ale jej widocznie się to podobało.
- Jeszcze głośniej krzycz pacanie, to dopiero będziesz się tłumaczył.
Tego było za wiele. Puściłem się pędem, a ona o dziwo była również szybka. Pisnęła gdy musnąłem końcami palców jej koszulkę.
- No byłeś blisko! - krzyknęła przez ramię.
Rozpędziliśmy się tak, że nie zauważyłem "rannych ptaszków" wychodzących powoli na korytarz. O nie.
- Granger! To nie są żary. Ludzie!
Na nic były moje wysiłki, ponieważ czarodziejka nie miała zamiaru się zatrzymać. Chociaż zauważyła zszokowanych uczniów - nawet nie zwolniła.
Walczyłem sam z sobą.
- Hermiona!
I wtedy nagle, jakby za pomocą pilota, zatrzymała się. Zwiesiłem głowę.
Granger powoli odwróciła się i satysfakcją podeszła kilka kroków w moją stronę. Wyglądała na skołowaną, złą, a zarazem zadowoloną. Umiała złączyć tyle różnych emocji.
- Powiedziałeś to.
Nie mogłem ukryć, że wiem o co chodzi.
- Powiedziałeś moje imię! Ha! - dziewczyna mało co nie odleciała, taka była dumna. Spojrzałem na nią spod zmarszczonych brwi. Moje ręce zacisnęły się w pięści.
- No i co? Tak ci na tym zależało szlamo? Jesteś wariatką!
Wściekłość buchała zarówno od niej jak i ode mnie. Już miała odpowiedzieć na zniewagę, kiedy zza rogu mało oświetlonego korytarza dobiegł nas jakiś dźwięk. Jakby kroki, ale urywane i....potrójne?
Szarpnąłem Gryffonkę za ramię i popchnąłem w niewielką wnękę. Było tam ciasno, więc wkrótce niechcący mój łokieć wylądował na jej żebrze. Warknęła z bólu, a ja nie mogłem powstrzymać wrednego uśmieszku.
- Co robisz, odbiło ci?- syknęła.
- Zamknij się, myślisz, że mi jest fajnie? - powiedziałem na bezdechu. - Albo wiesz co? Idź sobie, nie odpowiadam za ciebie szlamo.
I pierwszy raz posłuchała mnie. Prychnęła tylko i przecisnęła się na otwarty korytarz. Ja nie zamierzałem się ruszać, bo coś czułem. Czułem, że może stać się coś niedobrego. Ale nic się nie działo. Cisza. No właśnie...cisza. To znaczyło, że Hermiona się nie ruszała? Nie słyszałem kroków. Nie miałem zamiaru się ruszać, a tym bardziej odzywać się do tej dziewuchy. Jednak cisza przeciągała się i miałem wrażenie jakby czekała na mój ruch.
Z ciekawości niepewnie wychyliłem się z wnęki i zobaczyłem Granger. Tylko, że...wisiała ona przyciśnięta do ściany przez rękę w czarnej rękawiczce. Nie przyjrzałem się jej, od razu przylgnąłem do ściany w popłochu. Co....co się właściwie dzieje?! Trzeba było przyznać....byłem przerażony i gdybym mógł nigdy nie wyszedłbym z tej (teraz przytulnej) wnęki. Usłyszałem dziwny, wysoki skrzek.
- Draconie... - gdy usłyszałem ten zachrypnięty głos już wiedziałem z czym mam do czynienia. - Synu, nie bądź głupcem...- Lucjusz mówił przymilnie. Zacisnąłem powieki próbując okiełznać drżenie. Po chwili minimalnie się wychyliłem i spojrzałem na całą scenę rozgrywającą się na korytarzu. Gdzie byli nauczyciele?!  Nie za to im płacą!
Granger próbowała walczyć, ale już opadała z sił. Ojciec bezlitośnie trzymał ją w swoich dłoniach, co rusz dociskając do zimnej ściany.
- Chyba nie chcesz żeby zginęła...- mruknął nieco ostrzej Lucjusz. - A będzie to...powolna śmier...
- Czego chcesz?! - nie dałem mu dokończyć. Głos trochę załamał mi się na ostatniej sylabie, ale nie zważając na to powoli wysunąłem się z wnęki. Ojciec od razu się uśmiechnął i pozwolił Hermionie zsunąć się tak, że dotykała stopami podłogi.
- Pozwolisz, że ją tak ustawię...strasznie ręka mi zdrętwiała! - spojrzał na mnie przez ramie i wyszczerzył swoje pożółkłe zęby. Wzrok nerwowo latał mi z ojca na Granger. Głowa bezwiednie jej zwisała i nie chciałem patrzeć na to żałosne, słabe ciało. Więc nie patrzyłem. Dostrzegłem kątem oka czarną laskę opierającą się o bok Lucjusza. No tak...to stąd te "potrójne kroki". Jak mogłem być taki głupi. Teraz już jest po nas.
- A więc przejdę do sedna...Zabieram cię, pakuj się i wychodzimy z tej szkoły, w której uczą się...szlamy - ostatnie słowo powiedział z odrazą, przyciskając mocniej Hermionę. Ukłuło mnie to. To ja tak do niej mówiłem, a jeśli to samo robił mój ojciec to oznaczało, że jestem do niego podobny. Zacisnąłem pięści i strach odleciał. W zamian pojawiła się złość.
- Postaw szlamę i wynoś się stąd.- syknąłem cicho. Lucjusz zmarszczył brwi jakby nie dosłyszał.
- Czy ty...sprzeciwiasz mi się? - zapytał jakby wcale nie oczekiwał odpowiedzi.
Nabrałem powietrza.
- Powiedziałem wynoś się!
- Zła odpowiedź - na jego twarzy wykwitł szeroki i szaleńczy uśmiech. W środku jednak był zły i urażony zniewagą. - CRUCIO
Powiedział to tak lekko jakby stwierdzał, że lubi kwiaty.
Momentalnie Hermiona wygięła się w łuk, a do moich uszu dobiegł potworny pisk.
- Nie!
Rzuciłem się do przodu, ale napotkałem niewidzialną barierę.
- To Zaklęcie Niewybaczalne! Przestań! - krzyczałem ile sił, ale i tak nie mogłem pobić okropnego wrzasku bólu dziewczyny. Wyginała się w każdą stronę chcąc ulżyć swojemu cierpieniu. Jej oczy wydawały się przekrwione.
- A co cię tak to obchodzi, co? Przecież to brudna krew...my takich nienawidzimy!
Opuścił swoją różdżkę, pozwalając Gryffonce opaść na ziemię. Osunąłem się również na kolana czując okropne zmęczenie.
- Nienawidzę...rób z nią co chcesz.....ale...ale nie przy mnie.
Lucjusz powoli obszedł mnie dookoła uderzając z każdym krokiem różdżką o swoją dłoń. Powoli się nachylił, a ja poczułem jego cuchnący oddech.
- Możesz być pewien, że to zrobię. - szepnął i zarechotał. Skierował się w stronę Granger wyjmując, schowaną w lasce, różdżkę.
- Powiedziałeś, że nic jej przy mnie nie zrobisz!
- Jej nie. CRUCIO!
I wtedy właśnie zrozumiałem, że mówił o mnie. Jasna smuga światła wystrzeliła z jego różdżki i ugodziła mnie w klatkę piersiową. Można byłoby porównać to do ostrza powoli wbijającego się w serce, tylko, że zaklęcie trwało i trwało. Poczułem niewiarygodną torturę i nie mogłem powstrzymać krzyku. Już wiedziałem co przeżyła Hermiona. Oprócz rozdzierającego cierpienia, odczuwałem też ból psychiczny. Jak gdyby coś zabierało mi wszystkie nadzieje. Jak gdyby zabierano mi moją świadomość i wszystkie dobre wspomnienia.
- Z..zabij mnie! - resztkami sił wydyszałem te słowa. By tortura się skończyła byłem skłonny umrzeć. Ku swemu i Lucjusza zdziwieniu coś poruszyło się pod ścianą. Była to Hermiona, która wzywała pomocy. I wtedy właśnie Lucjusz opuścił różdżkę, a ja opadłem jak bezwładna lalka.
- Nie zabiję cię synu...ja tylko chcę cię nauczyć szacunku.
- Szacunku? - prychnąłem - Nie...nie mam szacunku do takich oślizgłych ropuch jak ty!
- Ty...
Wtem z głębi korytarza dały się słyszeć szybkie kroki i nawoływania.
- T...tutaj! - zakaszlała Granger i zamachała słabo ręką. Lucjusz Malfoy dopadł do niej i złapał ją za skudlone włosy.
- Zamknij się! - warknął...lecz na tyle głośno, że echo rozeszło się po całym korytarzu. I to był błąd.
- EXPELLIARMUS!
Profesor Snape już dopadł rozbrojonego Lucjusza, kiedy profesor McGonagall pochyliła się nad majaczącą coś Hermioną.
- To już koniec panno Granger. Teraz zabierzemy was do skrzydła szpitalnego. - mówiła uspakajającym tonem Minerva. Hermiona widocznie odetchnęła z ulgą tak samo jak ja. Gdy  nas zabierali usłyszałem jeszcze krzyki Severusa Snape'a i groźby mojego ojca. Jedna była skierowana do mnie: "Jeszcze wrócisz do tatusia". A potem...potem chyba zemdlałem.



-........nie wiadomo jak się wdarł........tak, to straszne.
Obudziły mnie ciche szepty i jasne światło bijące od świetlówki umieszczonej nad moim łóżkiem. Gdy tylko podniosłem głowę przybiegła pani Pomfrey z zimnym okładem. Plasnęła mokrą szmatą o moje czoło i wróciła do dziewczyny obok. Hermiona była w o wiele gorszym stanie. Miała rozpaloną twarz i ciągle przymrużone oczy. Na skraju jej łóżka przysiadł Potter i Weasley. Rudy trzymał szlamę za rękę i na ten widok zrobiło mi się nie dobrze. Prychnąłem.
- Nie przesadzacie? Chyba się nie rozpadła, nie?
Ron poderwał się i rzucił w moją stronę, ale powstrzymał go Potter. Hermiona poruszyła się i otworzyła oczy.
- Ron...nie warto. - zaskrzeczała słabo i znów chwyciła wracającego chłopaka za rękę.
I siedzieli tak gadając o różnych bzdurach zakłócając tym samym mój cenny spokój. Aż w końcu nastała noc - moja ulubiona pora dnia. Czuję się wtedy paradoksalnie bezpieczny. I...nie muszę się ukrywać, bo w nocy nic nie widać i słychać tylko to, co chcemy słyszeć.
Jakoś nie mogłem spać. Księżyc dzisiaj był w pełni, jego biała poświata wlewała się do pokoju nakazując moim oczom pozostać otwartym. Hermiona niespokojnie poruszyła się na skrzypiącym łóżku.
- ni...przystn...konc...
Przekręciłem głowę. Granger gada przez sen? - wydrwiłem ją w duchu.
- Nie! Zostaw mnie! - wybuchnęła przerażonym głosem, a ja poderwałem się zaskoczony jej krzykiem. Miotała się na łóżku, prawdopodobnie chcąc uciec od czegoś co jej się śniło. Stanąłem nad nią. Włosy przylepiły się do jej spoconej, rozpalonej twarzy. Ujrzałem łzy gnieżdżące się w kącikach obu oczu, następnie spływające po jej krzyczących ustach.
- Granger uspokój się. - postanowiłem wspaniałomyślnie uwolnić ją od horroru. Lecz ona podjęła jeszcze głośniej. Złapałem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem. - Granger słyszysz mnie!
- Zostaw mnie! Nie zabijaj mnie! - szamotała się w uścisku moich dłoni. Teraz łzy kapały na jej pościel. Była na skraju szaleństwa, a ja nie mogłem jej obudzić. Jak gdyby to nie był sen...tylko zaklęcie.
Zacisnąłem powieki i wsunąłem palce w swoje włosy mierzwiąc je w pośpiechu. Wypuściłem powietrze.
- Hermiona...- szepnąłem opanowanym tonem. - Hermiona to tylko sen...
Nie wierzyłem, że to robię...Co ja ją uspakajałem? Jak jakieś niemowlę?!
Ale widocznie to na nią działało. Powoli jej krzyk cichł, dochodząc w końcu do cichego pojękiwania w dużych odstępach czasu. Spojrzałem na nią. Teraz już była spokojna, do tego stopnia, że w kąciku jej ust pojawiła się ślina. Skrzywiłem się, ale jednocześnie bardzo mnie to rozbawiło. Westchnąłem i odwróciłem się chcąc wrócić do swojego łóżka, gdy nagle coś poczułem. Hermiona bezwiednie chwyciła moją zimną dłoń, a mnie zamurowało. Moje ciało zesztywniało, gdy ścisnęła moją rękę coś mrucząc. W końcu odzyskałem świadomość i wyrwałem dłoń. Jej własna spadła uderzając w ramę łóżka z głuchym dźwiękiem, ale mnie to nie obchodziło. Porąbana szlama.
Położyłem się cały dygocząc ze złości, choć wiedziałem, że nie zrobiła tego świadomie. I nie będzie tego pamiętać. Ale ja tak.



                                                      **************************
No proszę, co za bezmyślna Brudnokrwista! Jak ona mogła dopuścić się tego czynu, nie wspominając już, że spała, Malfoy!
No a wracając do wspaniałej i bardzo skromnej autorki tegoż Dramionowca to chciałam wam powiedzieć, że ostatnio wstaję o 3 nad ranem i wychodzę na balkon. (raz wyszłam w piżamie i na bosaka na dwór i latałam po osiedlu) To dziwne, ale zarazem wspaniałe uczucie - mówię wam. Jest tak cicho, słychać tylko kapanie deszczu i czasem śpiew ptaków. Napisałam już dwie piosenki będąc w tym stanie. No a potem robi się całkiem jasno i ludzie wychodzą na ulice i jest do dupy. Ehh...
Jutro rano jadę na obóz konny (hckjshckjh <3) i nie będzie mnie przez 2 tygodnie więc wytrzymajcie! :D

PS: Nie gólcie włosów pod pachami woskiem! Auć.


9 komentarzy:

  1. W TYM ROZDZIALE DRACO JEST TAKI DJCNDISCSKJC! *-*
    trochę szkoda mi Herm, ale z drugiej strony żałuję, że tak łagodnie ich potraktowałaś. lubię tortury i porwania w opowiadaniach :c
    o, właśnie. przez te dwa tygodnie masz wypocząć i przyjechać z pełną głową nowych, wspaniałych pomysłów na rozwinięcie tego opowiadania. najlepiej jak będzie dużo tortur, krzyku, strachu i bólu.. tak wiem, jestem dziwna ._. kiedyś powiedziałam, że chciałabym dostać Cruciatusem żeby zobaczyć jakie to uczucie. tsa, genialna Syla ;_;
    będę tęsknić Emi, miłej zabawy! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OJEZU NIEEE :C nie będzie Cię 2 tygodnie?! toż to ja nie przeżyję! :D mam nadzieję, że jak tylko wrócisz to zaszczycisz nas jakimś rozdzialikiem ;33 no i oczywiście miłego wyjazdu ♥

    a co do rozdziału.. zauroczył mnie totalnie! cudny, boski, niesamowity, uroczy, piękny, poruszający, mraaaaśny! XD ale żeby nie przesłodzić, doczytałam się tego: "Aż w końcu nastała noc - moja ulubiona pora dnia" - noc w dniu? lepiej brzmiałoby "ulubiona pora doby", czy coś w ten deseń. ale to tylko taki mały, jedyny błędzik (których ja popełniam masę ;_;) hahah :D no ale uwielbiam takiego Dracusia. czuje coś do Mionki, ale sam nie zdaje sobie tego sprawy, a więc jest taki "z pazurem" ♥ a Herm nie lepsza! się przedrzeźnia z moim mężem, cwaaana :P

    w każdym razie czekam niecierpliwie i cieszę się, że zastałam tu dziś owy rozdział. on jest... czytaj wyżej XDD

    weny i jeszcze raz miłego wyjazdu! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww jaki Draco. Tak ashddkrjfkl. Ja też jadę na obóz konny, ale gdzieś w sierpniu :) Na jakieś zadupie -,- A rozdział świetny i te tortury. Już myślałam że Draco przyzna się że coś czuję do Hermy, a tu takie coś. Echh życzę weny i dużo odpoczynku na obozie

    OdpowiedzUsuń
  4. * > * Omomom. Jaki wspaniały rozdział! Głupi Lucjusz :c

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, nominowałam Cię u mnie w Liebster Award :) jakbyś była zainteresowana, to info tutaj --> http://dramionestory.blogspot.com/p/liebster-award.html

    PS. CO JEST?! miesiąc już Cię nie ma :c a ja tak czekam na kolejny rozdział! proszę, daj chociaż znać że żyjesz, kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  6. dużo, dużo, dużo emocji! :)
    bardzo fajnie piszesz, a zwłaszcza, że odczuwa się przy tym przyjemne ciarki! :D
    czekam na kolejny, życzę weny! :)

    pozdrawiam, Zou.
    http://hermionyswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Miło mi jest powiadomić Ciebie, iż nominowałam twojego bloga do Libester Award ;D Więcej informacji u mnie na blogu.
    Pozdrawiam serdecznie
    Victorie la Roulette

    OdpowiedzUsuń
  8. Super <3

    Polecam swojego bloga:
    http://historiaomiloscipannyblackdragon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. http://syrenkaharriel.blogspot.com/ ZAPRASZAM

    OdpowiedzUsuń