poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 1

Rozejrzałam się po Wielkiej Sali. Jak zwykle pomieszczenie rozświetlało tysiące świeczek, małych i tych ogromnych. Gdzieniegdzie poutykane były kwiaty i pióra sów ( tych nieszczęsnych, które natknęły się na braci Weasley) Było stosunkowo cicho, zauważyłam tylko Lavender Brown i Pansy Parkinson cicho o czymś plotkujące. A jednak był ktoś jeszcze. Malfoy stał pod ścianą przyozdobioną sztandarem Slytherinu.  Jak zwykle niedbale oparty i przeczesujący wzrokiem pomieszczenie.  Podobnie jak przed laty towarzyszyli mu Crabbe i Goyle, którzy właśnie kłócili się o to, kto zna więcej zaklęć. Przewróciłam oczami i wróciłam do lustrowania Dracona. Wydoroślał. Może to przez kilkudniowy zarost, a może przez czarną dopasowaną marynarkę...
- Hermiona! Zapomniałaś? Dzisiaj mecz quidditcha i Harry gra. - z zamyślenia wyrwał mnie Ron biegnący w moją stronę. Wolałam się trochę pouczyć, ale nie mogłam zostawić przyjaciół na lodzie.
- No tak, już idę!

      Praktycznie mieliśmy wygraną w kieszeni, co rozwścieczyło Ślizgonów, którzy byli naszymi przeciwnikami. Dzisiejsza gra toczyła się naprawdę agresywnie...z czego trybuna Slytherinu była oczywiście zadowolona. Co chwilę z tamtej strony dało się słyszeć wycie pełne zachwytu, kiedy któryś z Gryffonów został obtłuczkowany.
Nagle coś mignęło obok trybuny Rawenclaw. Harry od razu zanurkował za Złotym Zniczem, ale Draco też to zauważył. Dogonił Gryffona i widząc, że Harry prawie łapie Znicz, popchnął go mocno. Wszyscy wstrzymali oddech, bo Malfoy nie miał zamiaru czekać aż Harry odzyska równowagę. Złapał chłopaka za czerwono - żółtą koszulkę i strącił z Nimbusa. Harry runął w dół.
- Harry! - wrzasnęłam przerażona, ale nic nie mogłam zrobić. Nikt nie zdążył wyjąć różdżki i wyhamować Pottera. Zakrztusiłam się łzami i wtuliłam twarz w Rona, gdy ciało uderzyło o ziemię.
Parvati Patil, która siedziała obok wydała zduszony okrzyk. Nawet trybuna Ślizgonów umilkła.
Ron zerwał się na równe nogi i razem pobiegliśmy w dół trybun. Drogę zagrodził nam nie kto inny jak profesor Snape.
- Nigdzie nie pójdziecie. - oznajmił stanowczo swoim basem.
- Przecież to nasz przyjaciel! - Ron bezradnie wymachiwał rękami.
- Zabierają go już do skrzydła szpitalnego. Żyje.
Nie rozumiałam czemu sędzia nie zarządził faulu. Nie tak miało być.
Widziałam jak Malfoy ze swoim wrednym uśmieszkiem ląduje trzymając Złoty Znicz, a Ślizgoni okrążają go z dzikimi okrzykami zwycięstwa. Nie wytrzymałam.
Ruszyłam w stronę Dracona potykając się. Wszyscy rozstąpili się na mój widok. Nawet się nie zatrzymałam gdy wymierzyłam mu siarczysty policzek. Mocny. Malfoy wciągnął powietrze.
- Ty mała szlamo. - wysyczał i złapał mnie za nadgarstek.
- Puszczaj skurwielu! Jak mogłeś to zrobić! - szamotałam się, ale wiedziałam, że jest silniejszy. W końcu puścił. Dobiegli do nas Ron i Snape. Weasley próbował mnie powstrzymać przed ponownym rzuceniem się na blondasa.
- Co tu się dzieje panno Granger? Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru! - Snape był widocznie z siebie zadowolony. Opadła mi szczęka. Co?!
            Kilka godzin później pozwolono nam odwiedzić Harrego. W skrzydle szpitalny śmierdziało dymem i jakimiś lekami. Chwilę nam zajęło zlokalizowanie Harrego, ale w końcu znaleźliśmy go za parawanem. Jego twarz była nieco poharatana i blada, ale wyglądał na przytomnego.
- No i jak się czujesz? - Ron usiadł na skraju łóżka.
- Szczerze? Jakbym spadł z miotły. - zaśmiał się Harry i od razu skrzywił się z bólu. Spojrzał na mnie. - Hermiona spokojnie, wszytko dobrze.
Łzy ulgi popłynęły mi po policzkach. Podbiegłam do przyjaciela i ostrożnie położyłam głowę na jego ramieniu. Ron jęknął cicho i zwiesił głowę. O co chodzi?
- Bałam się..., a głowa cię nie boli?
- Eee nie...
- Och, bo mam zamiar cię uderzyć w ten łeb, za to, że nic nie zrobiłeś Malfoyowi. - zrobiłam naburmuszoną minę. Ron odchrząknął.
- Hermiona ma chyba już na dzisiaj dość bicia...mówię ci Harry tak przyfasoliła Malfoyowi, że aż iskry leciały!
Zarumieniłam się.
- Mogłam oczywiście też użyć zaklęcia z jednej z moich lektur, ale nie sądzę żeby....
- Hermiona! - powiedzieli chórem chłopcy.
- No co? Mogę wam pożyczyć, naprawdę świetna.
Harry i Ron przewrócili oczami.
Podeszłam do okna i oparłam się o parapet. Czułam zimno bijące z dworu. Uczniowie chodzili w tę i z powrotem taranując młodszych czarodziejów. Moją uwagę zwróciła jedna ciemna postać pod drzewem. Stała sama i w ogóle się nie poruszała. Gdy jednak zachodzące słońce zmieniło swoją pozycję, zobaczyłam nieznajomego w całej okazałości. Malfoy. I gdy już wiedziałam kto to jest, moje myśli wróciły do sytuacji sprzed kilku godzin. Draco zawsze nazywał mnie "szlamą", ale dzisiaj zabrzmiało to inaczej. Jakby był zaskoczony, a może trochę....przestraszony?
- Wychodzę. - rzuciłam i złapałam swoją dżinsową kurtkę.

                                                                ************************
No no no, gdzie idzie Hermiona? Dopiero się rozkręcam i początek będzie trochę taki "wprowadzający", ale gwarantuję wam, że jest na co czekać, bo dopiero zacznie się dziać :D Piszcie, czego oczekujecie, jak jest na razie, co zmienić <3

1 komentarz:

  1. No więc tak...
    Zaczynam właśnie czytać. Jak widać mam trochę do nadrobienia, ale zapowiada się ciekawie. Masz fajny styl i miło się to czyta. Szkoda tylko, że narracja pierwszoosobowa :( No ale nic nie mówię, jestem bardzo ciekawa co wymyśliłaś dalej. Mam nadzieję, że dodajesz szybko rozdziały...
    Pozdrawiam i życzę weny.
    dramione-something-real.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń