poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 4

Przyciszone głosy stawały się coraz wyraźniejsze. To dziwne, bo dopiero co upadłam na podłogę, a było mi tak miękko..., a może leżę na puszystej chmurce....UMARŁAM?! Poderwałam się natychmiast dotykając wszystkich części ciała i odetchnęłam widząc Harrego i Ronalda cicho o czymś rozmawiających z trzema nauczycielami. Byliśmy w skrzydle szpitalnym.
- Hermiona! - pierwszy zobaczył mnie Ron i szybko podbiegł z wyciągniętymi rękoma. Rzucił się na mnie trochę mnie przyduszając, a ja myśląc o porannej rozmowie z Parvati lekko go odepchnęłam. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział.
Zrobiło mi się sucho w ustach, gdy przypomniałam sobie dlaczego zemdlałam. Wciągnęłam głośno powietrze.
- Co się stało z Malfoyem profesor McGonagall? - powiedziałam na wydechu, a Miverva odwróciła się gwałtownie. Podeszłam do niej i do pozostałych.
- Czy...czy to prawda co mówi profesor Snape? On żyje? - zająknęłam się przy ostatnim słowie. Nienawidziłam tego tlenionego chama, ale z drugiej strony poczucie winy zżerało mnie od środka. Złączyłam palce, czekając na odpowiedź. Snape drgnął.
- Jak już mówiłem panno Granger, Dracon żyje i ma się świetnie.
- Ale czemu?! Czemu to zrobiliście! Profesorze...- latałam spojrzeniem od Snape'a do pozostałych szukając cienia wskazówki.
Albus Dumbledore głęboko odetchnął i położył mi rękę na ramieniu.
- Dziękujemy Severusie, możesz wracać do swoich obowiązków. - powiedział, a gdy Snape wyszedł rzucając gromami z oczu, zwrócił się do nas. - Draco jest w wielkim niebezpieczeństwie. Razem z profesorem Snapem ukartowali jego śmierć.
- Ale jak można ukartować czyjąś śmierć? - Harry był widocznie zaciekawiony. Dumbledore spojrzał na Minervę. Kobieta wyjęła coś zza peleryny. Wszyscy przysunęli się bliżej. Na jej pomarszczonej dłoni leżała biała mysz. Zaschnięta strużka krwi wydobywała się jej z pyszczka.
- Zaklęcie Trottemus zamieniło to martwe zwierze, w człowieka świetnie imitującego Malfoya. Wytrzeszczyłam oczy. Czułam jak moje mięśnie powoli się rozluźniają. A więc bydlak żyje. Zrobiło mi się głupio, że tak się martwiłam.
- No dobrze, ale to wciąż nie tłumaczy, czemu to zrobili. - wybełkotał Harry wskazując na mysz.
Pierwszy raz widziałam zniecierpliwienie wypisane na starczej twarzy Dumbledora. Chyba nie chciał nam powiedzieć.
- No dobrze. - uległ. - Lucjusz Malfoy uciekł z Azkabanu i chce swojego syna przekonać do Voldemorta. Chce go przekonać......albo zabić.
- Zabić? Niezły ojczulek....- mruknął Ron.
- Tak, dlatego Severus pomaga mu w ukrywaniu się. Draco nie prędko tu wróci, w przeciwieństwie do Voldemorta. - Dyrektor stwierdził to tak lekko, że chyba dlatego do nikogo nie dotarło co właśnie powiedział.
- W każdym razie nie martwcie się dzieci, jest bezpieczny. - ciszę przerwała profesor McGonagall.
Harry i Ron popatrzyli na siebie.
- Martwić się? My skaczemy z radości! - krzyknął Ron. Śmiejąc się i wołając "Pozbyliśmy się blondasa" wyszli z sali. Jak mogli?
W każdym razie Minerva też nie była zachwycona ich zachowaniem.
- Minus 5 punktów dla Gryffindoru! - zawołała jeszcze za nimi i też wyszła ze skrzydła szpitalnego. Zostaliśmy tylko my. Ja i Dumbledore.
- Nikt nie zapytał jak ty się czujesz Hermiono. - odezwał się akcentując wyraz "ty". Spojrzałam na niego. Jak on mnie dobrze rozumiał. W sumie to on każdego rozumiał. - Mimo, iż nazywał cię niewybrednie, to nie możesz się cieszyć tak jak twoi przyjaciele. O co chodzi Hermiono?
W mojej głowie przesunęło się milion myśli. Co to za pytanie? I chociaż chciałam odpowiedzieć to stchórzyłam. Wybiegłam z sali zostawiając uśmiechającego się smutno  Dumbledora.


Czułam się okropnie dziwnie, jakby ktoś odkrył część mojej duszy. Biegłam właśnie do pokoju wspólnego Gryffindoru, a przed sobą słyszałam wrzaski "Pozbyliśmy się blondasa". Przewróciłam oczami.
Gdy podałam hasło Grubej Damie i weszłam do przyciemnionego pomieszczenia, Harry i Ron już tam byli. Rzuciłam im spojrzenie mówiąc pod nosem coś w stylu "phi" i ruszyłam w stronę małego biurka pod oknem. Rozłożyłam książki.
- Hermiona, nie świętujesz? - zapytał Ron wpychając sobie do ust kolejną żółtą fasolkę. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Nie Ronaldzie i wy też nie powinniście. Pamiętacie? Jesteśmy w przedostatniej klasie i musimy się uczyć do egzaminu.
Przyjaciele spojrzeli po sobie, a potem na mnie jak na wariatkę.
- Eeee, mamy na to kupę czasu.... - zaczął Harry, ale ja mu przerwałam rzucając ciężką księgę na biurko. Niezły huk - pomyślałam zachwycona. I usiadłam na mosiężnym krześle. Ron wzruszył ramionami i wrócił do opowiadania Harremu jak to Malfoy go nie dręczył. Chrząknęłam poirytowana.
- Możecie trochę ciszej? Ktoś próbuje się uczyć.
- Hermiona! - podskoczyłam. - O co ci do Świętego Graala chodzi?! - Ron wstał i podszedł do biurka, rzucając cień na moje notatki. Odwróciłam się.
- Ja ci powiem o co chodzi! Ktoś chce zabić ucznia Hogwartu, którego może nie znosimy, ale to jednak jeden z nas! Was to nie obchodzi?! - krzyknęłam. - Widocznie nie. - wybiegłam z pokoju zostawiając zdezorientowanych przyjaciół.
Czułam jak coś chce się ze mnie wydostać...może złość...może łzy. Ale czemu chciałam płakać? Nie rozumiałam sama siebie.
- Uważaj Granger! - usłyszałam, gdy prawie zderzyłam się z czarną postacią. Przez małą sekundę myślałam, że to on, ale gdy spojrzałam w górę zobaczyłam tylko posępną, kamienną twarz Snape'a.
- Oh, przepraszam.
Profesor odszedł kilka kroków, po czym się odwrócił.
- Jeszcze jedno. Macie nikomu nie mówić, że Malfoy żyje. Wszyscy myślą inaczej i niech tak zostanie, bo....się policzymy. - zagroził cicho i odszedł szybkim krokiem. Słucham?


- Nie, panie Weasley. Pogrzeb Dracona Malfoya jest tylko dla osób najbliższych, czyli nie dla pana. - Miverva McGonagall odpowiedziała na pytanie Freda. Podczas kolacji głównym tematem było niewytłumaczalne morderstwo jednego z uczniów, ale podobno nauczyciele sporządzili eliksiry łagodzące przerażenie z tym związane. Nie usuwało pamięci, ale skutecznie zajmowało ją czymś innym. Genialne.
- A wracając do przerwanego.....czymś...ogłoszenia z rana, to zachęcamy was do wzięcia udziału w Zawodach im. Hildegardy Mocnej. Możecie dużo wygrać....ale tez stracić. - na sali zapanowała cisza, a potem wszyscy huknęli brawami.
- Nie wiem jak ty, ale ja się zgłaszam! - krzyknęła mi do ucha Romilda. Usłyszał to Ronald.
- No co ty, Hermiona nie weźmie w tym udziału.
Zmarszczyłam brwi.
- A co to niby miało znaczyć?! Że co, ja jestem słabsza? A właśnie, że się zgłoszę i utrę ci tego nosa! - obruszyłam się i podbiegłam do stołu nauczycielskiego.
- Profesor McGonagall zgłaszam się do tych zawodów. Na kiedy są zaplanowane, co muszę umieć, czy trzeba zapłacić wpisowe? - słowa wylatywały mi z ust z prędkością światła. Minerva też widocznie była zdezorientowana. Zamrugała.
- Spokojnie Hermiono, o wszystkim zostaniesz poinformowana. - potaknęłam. Profesor się nachyliła. - Jesteś pewna? - dodała. Zwalczyłam chęć przewrócenia oczami. Czemu wszyscy tak we mnie nie wierzyli. Przecież mam świetne oceny. Znowu pomachałam głową. Trochę zbyt energicznie, bo nauczycielka aż się odchyliła.
Gdy wracałam dumnie do stolika coś usłyszałam. Jakiś głos, który szeptał : "I tak umrzesz."


                                              *****************************

WOW, jakie groźby...zacznij się bać Her...

Przepraszam, jeśli rozdział będzie jakiś nieskładny, lub z błędami, ale mam dzisiaj....ym.....no kaca trochę....więc sami rozumiecie....:o
Specjaaalnie dla was podkreśliłam wam słowa, z których możecie wywnioskować ile lat ma nasza Trójca. :)
Już 4 łizardy obserwują moje wypociny i na pewno się im zrewanżuję, tylko na to potrzeba trochę czasu. Doceniam to, kto jest ze mną od początku, więc komentujcie smoczki.
To jest właśnie ta zagadka : Kto grozi Hermie? Jak to się rozwinie? Uuuuu zaciekawiłam? :D
I niech Felton będzie z wami! <3

6 komentarzy:

  1. hahahaha "I niech Felton będzie z wami!" haha kocham cię ;P
    Kurde, ciekawe kto jej groził. OMG jdhflfjkdgl i jeszcze ten Draco co zniknął! Pisz następny, bo czekam <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucjusz! Lucjusz szuja, to na pewno on groził Herm! albo Voldzio... albo to nie były groźby tylko jej sumienie/intuicja, HAHAHAHAHA XD kurcze, zaintrygowałaś mnie, nie powiem, że nie. to pierwsze takie opowiadanie, jakie czytam, większość zaczyna się tak, że Hermiona nagle zostaje przeniesiona z Gryffindoru do Slytherinu i jakoś to się toczy. u ciebie to jest inaczej i na serio fajnie to się rozkręca. HAHAHAHA, uwielbiam twoje tweety jak jesteś nawalona, kc <3 następnym razem też będę kazała ci iść spać XD tym razem z Feltonem, to może posłuchasz XD i tak na marginesie to zaczęłam pisać swoje Dramione, ale nie chcę go chwilowo nigdzie zamieszczać. dasz mi swoje gadu? to wyślę ci i powiesz co o tym sądzisz..
    -avisx3 (czemu podpisuję się twitterową nazwą?! XD)

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie kocham kobietę powyżej :D ^
    ^
    ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a kobieta powyżej zdecydowanie kocha ciebie :D

      Usuń
  4. Heej! Wpadłam i momentalnie się zakochałam ;) Wspaniale idzie ci z narracją, co mi się bardzoo podoba, łącznie z idealnymi dialogami ! O pomyśle już nie wspomnę, intryguje mnie chociaż to dopiero początek. Chwilami się śmiałam, ale jak przyszło co do czego to naprawdę myślałam, że Malfoy umarł - świetnie to wymyśliłaś! Opisy - boskie! Jestem ciekawa gdzie teraz jest... Jeju, dodawaj szybko kolejny, bo ja nie potrafię przestać myśleć co bd dalej! Dodam jeszcze, że jestem zachwycona prologiem! Kto by pomyślał ;D Ojojoj rozpisałam sie znowu, ale nie martw się, będę się tak rozpisywać baardzo często szczególnie u cb ;D Kategorycznie zostaję na dłużej!
    No cóż, no to pozdrawiam i w dalszym ciągu życzę tak wspaniałych pomysłów!

    Victorie la Roulette

    http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiech powiększał mi się im dalej czytałam twój komentarz :) Cieszę się, że komuś się to spodobało i obiecuję Cię nie zawieść! Dałaś mi chyba jeszcze większą motywację, dziękuję i pozdrawiam ;3

      Usuń