piątek, 10 maja 2013

Rozdział 3

To niemożliwe. Wyskoczyłem z łóżka łapiąc swoją różdżkę. Czarna postać zbliżała się do mnie powoli i rytmicznie, oświetlana jedynie przez rogalik księżyca. Postać zaśmiała się i zwróciła w moją stronę swoją zakapturzoną głowę
- Nie boisz się Draconie? - zapytała robiąc kolejny krok. Cofnąłem się pod samą ścianę, poczułem zimno bijące z murów Hogwartu. Przełknąłem ślinę.
- Nie, ojcze.
Lucjusz Malfoy znieruchomiał. Szybkim ruchem zdjął kaptur osłaniający jego długie, platynowe włosy. Wyjął różdżkę, którą teraz figlarnie obracał.
- To bardzo dobrze, synu. Strach jest dla głupców, mój potomek nie może być tchórzem - stwierdził z podziwem dla własnych słów.
- Nie powinno cię tu być.- rzuciłem mu spojrzenie i zacisnąłem szczękę. Jego peleryna wspaniale wtapiała się w noc. Nie widziałem nic, oprócz jego stalowych, zimnych oczu. Oczu takich jak moje. No i te włosy...wszyscy zawsze się śmiali, że je farbuję. Idioci.
Lucjusz zaczął krążyć po pokoju oglądając wszystkie meble. Gdy natrafił na moją brudną bieliznę, skrzywił się. Wkurzyłem się i widocznie to zauważył, bo w końcu odpowiedział.
- Musiałem uciec. Tam nie było miejsca dla mnie. Wyszedłem...
- Z Azkabanu! - słowa same wypadały mi z ust. - Jak śmiesz?! O wszystkim dowiedzą się gazety, Dumbledore...
- Taka była wola Czarnego Pana. - odrzekł poważnie. Zamarłem na dźwięk tego przydomka. Nie mogłem tego znieść tym bardziej, że czułem jak coś mnie woła, przeciąga na złą stronę. I wysłannikiem tego czegoś był mój własny ojciec. Ścisnąłem niepozorny kijek w mojej prawej dłoni.
- EXPELIARMUS! - krzyknąłem celując w mojego zszokowanego ojca. Zszokowanego, ale nie bezbronnego. Z łatwością zablokował zaklęcie, ale gdyby złość była widoczna, na pewno ciskał by piorunami z oczu. To wszystko stało się tak szybko. Lucjusz popchnął mnie na zimną ścianę, złapał za koszulkę, a jego różdżka powędrowała do mego gardła.
- Nie każ mi tego robić. - wysyczał. - Synku. - zadrwił.
- Mama miała rację.- wydukałem. Otworzył szerzej oczy, po czym je zacisnął.
- Twoja matka jest gorsza ode mnie! Jeśli mogłaby, zrobiłaby wszystko dla Voldemorta! Nawet to co jest przeznaczone...mężom.
Próbowałem odwrócić twarz od jego cuchnącego oddechu. Jego włosy były posklejane, a cały on prawie niepodobny do siebie. No tak...w końcu dopiero co uciekł z Azkabanu.
- Jesteś szalony. Nie jesteś moim ojcem! - zawyłem, po czym splunąłem mu w twarz. I to był błąd. Zatrząsł się.
- CRUCIA....
I wtedy drzwi otworzyły się z hukiem.
- Odłóż różdżkę Malfoy. - spokojny, acz stanowczy głos wydobył się z rogu pokoju.
Obaj zmrużyliśmy oczy patrząc na światło bijące od drzwi. Pierwszy odezwał się mój ojciec.
- Ach, Severusie, dobrze, że jesteś. Musimy przekonać mego syna, żeby do nas dołączył. - ojciec choć w łachmanach i tak wydawał się dostojny, ale widać było, że darzy Snape'a szacunkiem. Ale zaraz...jakie MY? Jakie DO NAS?!
- Bełkoczesz Lucjuszu, zabieraj się stąd, dopóki Dumbledore o niczym nie wie. - powiedział głośniej.
Ojciec wyglądał na trochę zmieszanego.
- Ale...Czarny Pan pytał o ciebie....musimy iść.
- Odejdź stąd! - ryknął profesor Snape i celował w Lucjusza Malfoya. Powstrzymywałem się od zaskomlenia. Co się tu dzieje?! I wtedy usłyszałem szaleńczy śmiech, a mojego ojca już nie było. W dłoni został mi tylko skrawek poplamionego papieru. Napis na nim głosił : "I tak po ciebie wrócę".


*Hermiona's POV*

Obudziłam się niewyspana, gdy promień słońca nagrzał mój policzek. Nie mogłam w nocy zasnąć, kręciłam się z boku na bok, bo coś wyczuwałam. Coś tu nie grało. Co jak co, ale swojej intuicji ufałam.
Słyszałam w nocy coś. Jakby stukanie, jakiś głos. Znajomy głos...
- Hermiona...? - szepnęła Parvati przedłużając znacząco ostatnią sylabę. Nakryłam głowę poduszką. - Słyszałyśmy z dziewczynami o twojej rozmowie ze Smokiem...- hinduska poruszyła brwiami.
- Co, jakim Smokiem? Aaaaa Malfoy - jego nazwisko wymówiłam krzywiąc się. - No i? - Serio, musiała wiedzieć o tym cała szkoła?
- No i podobno Ron cię uratował! - zaświergotała Patil.
Od razu odkryłam głowę.
- Wcale nie uratował! Ronald....przyszedł......Przed czym niby?! - mój wzrok latał od Parvati do moich palców u dłoni.
- Oj nie gadaj, widzę, że coś się święci - pogroziła mi palcem i ze śmiechem wyszła z sypialni. Co to miało znaczyć?
 Ubrałam się i powędrowałam na dół, do Wielkiej Sali. Harry i Ron już zajadali śniadanie, ale ja nie byłam jakoś głodna. Bebrałam w owsiance z płatkami dzikiego ostrokrzewu i śmiałam się z żartów przyjaciół. Nagle coś mnie szturchnęło.
- Święta Trójca znowu razem, widzę. - to był Malfoy. - Rączka już nie boli Potter? - wyszczerzył zęby, a jego przydupasy zarechotali.
- Spadaj Malfoy. - Ronald ściągnął brwi.
- A ciebie twarz nie boli? - odparowałam, mając na myśli moje uderzenie. Draco poczerwieniał ze złości. Zwrócił się do Harrego.
- A ty uważaj Potter...bo miotły są łamliwe....- Draco spojrzał spode łba i wbił we mnie spojrzenie po czym wyszedł z Sali zostawiając zdezorientowanych Crabba i Goyla. Westchnęłam.
Profesor McGonnagal zastukała łyżeczką w złoty kieliszek, czym zwróciła uwagę uczniów. Wstała uważając na Kła śpiącego pod jej stopami.
- Ja i Pan Dyrektor postanowiliśmy zorganizować....
Minerva przerwała. A raczej coś jej przerwało. Straszliwy, krzyk wdarł się do Wielkiej Sali. Damski pisk pełen przerażenia osiągnął nadnaturalną wysokość. Wszyscy zamarli po czym zaczęli przepychać się do wejścia, skąd dobiegał wrzask. Głos teraz wołał pomocy.
- Proszę się uspokoić! Zostańcie na swoich miejscach! - Dumbledore próbował okiełznać biegających uczniów, ale nikt go nie słuchał. Razem z Harrym i Ronem zostaliśmy wypchnięci przez tłum gapiów. I wtedy to zobaczyłam..... Dookoła zgromadzili się wszyscy, a w środku całego zamieszania leżał on. Draco Malfoy leżał na posadzce. Był blady jak nigdy, a z jego ust leciała wąska strużka krwi. Wydałam zduszony okrzyk. Dziewczyna, która krzyczała i zobaczyła go jako pierwsza właśnie była wyprowadzana przez Hagrida. Prawie mdlała. Wszyscy szeptali, ktoś płakał.
- To na pewno Potter!
- Przecież się nienawidzili!
- To sobie wyeliminował przeciwnika!
Widziałam jak Fred Weasley uderzył chłopaka, który powiedział ostatnie zdanie. Kręciło mi się w głowie i myślałam, że zwymiotuję.
- Przepuście mnie, z drogi. - Profesor McGonnagal i Dumbledore przeciskali się między uczniami.
Gdy zobaczyli leżące ciało, Miverva jęknęła i rzuciła się do chłopaka. Widać było, że Dyrektor też jest przestraszony.
- Nie czuję pulsu Albusie....nie wyczuwam! - kobieta gorączkowo przyciskała palce do tętnicy Malfoya. Draco? Nie....to nieprawda.....Boże proszę...
- W tej chwili się rozejść. - powiedział spokojnie Severus Snape. Wszyscy jak na zawołanie się odwrócili, a potem szybko rozbiegli do swoich dormitoriów.
- Harry i reszta zostaje - zarządził profesor Dumbledore. Przycisnęłam mokrą twarz do koszulki Harrego.
- Panie profesorze, ja...ja tego nie zrobiłem. Cały czas byłem w Sali. - jąkał Potter widocznie zszokowany.
- Wiem Harry, wierzę ci - Dyrektor podrapał się po brodzie - Ale coś na pewno musiało się stać.
Snape odchrząknął.
- Nic się nie stało, Albusie, Minervo.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na oszołoma.
- Pan Malfoy żyje i ma się świetnie. - teraz naprawdę wszyscy uznaliśmy go za wariata. McGonnagal w końcu się odezwała.
- Severusie, wiem, że dla ciebie to szok, ale Draco.....
- To jest mistyfikacja. To nie jest Malfoy. - Snape szturchnął ciało swoim butem. - I sam to z nim zaplanowałem.
Ostatnie co widziałam, to blada, pozbawiona życia twarz Dracona. Potem zemdlałam.



                                                   ****************************

No no no, co się tu dzieję? Ach ten Smok.. :>  Wczoraj dołączyłam do Stowarzyszenia DHL, czyli takiej jakby strony dla fanów Dramione. Jestem bardzo wdzięczna za tą jedną, piękną osóbkę, która obserwuje mój blog <3 Mam nadzieję, że więcej z was kliknie Obserwuj.:) Teraz naprawdę zacznie się dziać, to mogę zapewnić. Chociaż mam problem z internetem, a pogoda jest idealna do wychodzenia na dwór, ja zostanę w domu z otwartym balkonem i będę dla was pisać. Dziękuję <3

8 komentarzy:

  1. :D
    Obserwuję wszystkie blogi które zapowiadają się dobrze :) A ty naprawdę dobrze piszesz!
    Tylko mogłabyś dać post wyjaśniający bo nie za bardzo ogarniam co się dzieje - na którym roku są, czy Voldi żyje?
    PS: zapraszam do siebie: http://ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com/
    PS2: możesz wyłączyć weryfikację obrazków? to wkurza :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ci bardzo za ten komentarz, naprawdę to doceniam i oczywiście zrobię wszystko o czym mówiłaś. :) Nie zdawałam sobie sprawy, że mam to gówienko włączone O.o

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ^^ Czekam na następny mam nadzieję że dodasz szybko .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie :3 Już zabieram się do pisania!

      Usuń
  4. obiecałam ci na tt, że jak przeczytam to powiem co o tym sądzę. piszesz naprawdę świetnie i z chęcią będę wracała na twojego bloga! <3 brakuję mi tylko małego rozeznania w sytuacji. miło byłoby gdybyś wplotła do notek informacje o tych, którzy zginęli, który to rok nauki w Hogwarcie... a może po prostu napisz notkę organizacyjną? bo nie wiem, czy Syriusz żyje, czy Miona zastosowała obliviate na swoich rodzicach. a jak jest z Tonks i Lupinem? wiem, że mój kochany Fred jest znów w Hogwarcie, Dumbledore też, ale jak z resztą? liczna rodzina Wealey'ów, Zakon?.. nie krytykuję cię, naprawdę opowiadanie mi się podoba, ale brakuje mi tego rozeznania, tak jak już mówiłam :) czekam na kolejne części <3
    PS. na tt jestem @avisx3

    OdpowiedzUsuń
  5. No wjem, że trochę trudno się rozeznać, bo ja jakby nie chcę pisać kontynuacji całej sagi tylko skupić się na Dramione. Ale oczywiście napiszę notkę o chodzi <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeeee tam ja wszystko rozumiem ;) I naprawde podoba mi się ten blog, zapowiada się fajnie i ciekawie! Podoba mi się ta sytuacja z Malfoyem ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. MATKO. CUDEŃKO. KOCHAM TO <3

    OdpowiedzUsuń